Straciłem cierpliwość do podłego akademickiego karierowiczostwa. Wiem o wysoko opłacanych profesorach z tytułem profesorskim na renomowanych uniwersytetach, którzy nie chcieli zabrać głosu przeciwko lockdownom i nakazom szczepień ani żadnej z destrukcji okresu Covid -- i przyznawali w prywatnych rozmowach, że jest tylko jeden powód: nie mogli w żaden sposób tego ryzykować. Ryzykować co? To żałosne. Nawet teraz milczą i z tych samych powodów. Cały sens takiej pozycji jak tytuł profesorski w akademii, nie wspominając o absurdalnych pensjach, polega na umożliwieniu ODWAGI i NIEZALEŻNOŚCI. To, co widzimy, to dokładnie przeciwieństwo. To obrzydliwe. To zdrada nie tylko powołania, ale i społeczeństwa oraz setek lat historii, które przyczyniły się do tego, że ich tchórzliwe życie stało się w ogóle możliwe. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że uzyskasz jakąś iskierkę prawdy od osoby, która strzyże ci włosy lub sprzedaje ci kanapkę.