Ten post stał się znacznie bardziej wirusowy, niż się spodziewałem, więc oto kilka myśli, zanim internet ogłosi SF strefą wojenną. Sąsiad, którego nigdy nie spotkałem, zakleił moje okno w deszczu i zostawił mi notatkę, oferując pomoc w naprawie. To jest wersja SF, którą naprawdę widzę. Daleko od ideału, ale pełna ludzi, którzy rzucą wszystko, aby pomóc komuś, kogo nie znają. Przeprowadziłem się tutaj 2 lata temu po ukończeniu studiów, myśląc, że to będzie tymczasowe, zanim nie ucieknę do Nowego Jorku. Zamiast tego naprawdę mi się tu spodobało! Ludzie, jazda na rowerze, prezentacje startupów w kolejce do kawy. Nie sądzę, żeby SF było tak apokaliptyczne, jak chce, żebyś uwierzył internet. Tak, przestępczość jest okropna. I tak, to ironiczne i trochę przygnębiające, że mieszkam w mieście autonomicznych samochodów, komputerów zyskujących świadomość, ludzi swobodnie przesuwających granice nauki i technologii... a mimo to nadal nie możemy zapobiec rozbiciu okien w moim samochodzie w czwartek rano? Każde duże miasto ma swoje problemy, a żaden z nich nie zostaje rozwiązany z dnia na dzień. Na koniec dnia to, co sprawia, że zostaję, to ludzie, którzy naprawdę dbają o siebie nawzajem. Nawet gdy chodzi tylko o zaklejenie okna w zepsutym samochodzie obcego człowieka.