poszła na wycieczkę do przedszkola, które rozważają na przyszły rok, a jedna mama spędziła pierwsze 20 minut, wypytując dyrektora o procedury dotyczące strzelanin w szkołach przed grupą 4-latków. później dyrektor wspomniał, że podczas covid zauważył około 90% rotacji nauczycieli, po tym jak odmówił ukarania dzieci za nieregularne noszenie masek. Był napięty przez całą rozmowę, jakby przygotowywał się na wybuch. na koniec mama z początku wyglądała na praktycznie panikującą na myśl, że dzieci nie będą miały dostępu do telefonów ani elektroniki w ciągu dnia szkolnego. Zakładam, że żyje w ciągłym strachu przed strzelaninami w szkołach i musi mieć ciągłą świadomość o swoim synu, gdy jest poza zasięgiem wzroku. A jak szkoła może zakazać elektroniki? Jak inaczej dzieci nauczą się zdawać komputerowe egzaminy elektroniczne? ludzie są wykończeni.