To jest dokładnie ta absurdalność, której ludzie spoza akademii nigdy nie dostrzegają. Uniwersytety uwielbiają głosić wolność akademicką, ale za kulisami wykładowcy są zmuszeni działać w fikcyjnym uniwersum księgowości. Każda godzina ich życia musi być wcześniej przypisana, rozliczona i certyfikowana do konkretnego zadania, jakby pracowali w kancelarii prawnej wypełniając arkusze czasu. Jest się zobowiązanym do przysięgi — dosłownie certyfikowania na piśmie — że 12% twojego roku poświęcone jest na Cel 2 Grantu X, 18% na Cel 1 Grantu Y, 7% na podstawowe zaplecze, 10% na nauczanie i tak dalej. To fantastyczny świat procentów, które nigdy nie sumują się do rzeczywistości. W praktyce nikt tak naprawdę nie pracuje w ten sposób. Żaden naukowiec na ziemi nie dzieli swojego umysłu ani czasu na biurokratyczne ułamki wysiłku. Tak nie odbywa się badania. Tak nie działa ludzka kognicja. To fikcja księgowa narzucona przez instytucje, aby mogły zbierać pieniądze z grantów i sprawiać, że ich operacje wydają się zgodne. Raportowanie wysiłku to biurokratyczna farsa, aby utrzymać przepływ pieniędzy, a nie odzwierciedlenie tego, jak nauka czy ludzka praca naprawdę się odbywa.